Dzisiaj... Dzisiaj mija rok odkąd nie ma już ze mną mojej psiny.
To był... Na prawdę długi rok pod tym względem. Co najdziwniejsze, czasem mam wrażenie, że ona wciąż jest gdzieś blisko. Czasem wydaje mi się, że słyszę jak idzie po przedpokoju stukając o panele swoimi pazurkami. Czasem mam wrażenie, że skrobie w moje drzwi chcąc wejść do mojego pokoju. Czasem... To "czasem" momentami zdarza się bardzo często.
Sądziłam, że po roku ból będzie trochę mniejszy... Szczególnie w TEN dzień. Ale nie jest. Nie jest ani trochę mniejszy... Boli tak samo cholernie mocno, jak wtedy, gdy trzymałam Perłę na rękach, kiedy dostawała pierwszy zastrzyk. Tak samo mocno, gdy zabierałam jej bezwładne już ciałko ze stołu w gabinecie weterynaryjnym. Tak samo mocno, gdy trzymałam jej ciałko na kolanach jadąc samochodem, żeby ją pochować.
I pamiętam to wszystko tak dobrze, jakby to było wczoraj. Jakbym to nagle przeżywała na nowo. Jakbym musiała podjąć te same decyzje po raz kolejny. I patrzeć jak z mojego pupila uchodzi życie.
Szczerze? Nikomu nie życzę przechodzenia przez to. To jest tak ogromne przywiązanie... Szczególnie, gdy pupila traktuje się jak członka rodziny.
Rok temu, gdy pisałam o uśpieniu Perły płakałam. Płakałam przez kilka dni po napisaniu postu. Płakałam przez kilka tygodni, gdy tylko znalazłam się sama ze swoimi myślami.
A dzisiaj? Dzisiaj też płakałam, gdy byłam sama i przypomniałam sobie to wszystko. Płakałam niemal tak samo mocno, jak wtedy. I nie wiem jak będę to odbierać za kilka dni. Nie wiem jak będę przeżywać ten dzień za rok czy też za kilka lat. Może z czasem jednak ten ból przejdzie. Może ta tęsknota zmaleje. Może...
Bo po prostu tęsknie za Tobą malutka.
♥♥♥
nigdy tutaj nie komentuję, ale po przeczytaniu tego posta, doszłam do wniosku, że muszę coś napisać, bo tak doskonale Cię rozumiem. sama straciłam moją psinę w tym roku, dokładnie 2 maja. w tym roku skończyłaby 14 lat. kupiłam ją, gdy miałam 11 lat, więc spędziłam z nią praktycznie połowę swojego życia. strasznie to przeżyłam. przez kilka dni chodziłam zapłakana, ciągle o niej myślałam i plułam sobie brodę, że nic nie mogłam dla niej zrobić. pojechałam z nią i moją mamą do weterynarza, bo strasznie dyszałam i kaszlała. po prześwietleniu okazało sie, że ma obrzęk serca i wodę w płucach. kilka minut później zaczęła sie dusić i już nic nie dało się zrobić, nawet reanimacja nie pomogła :( chyba nigdy tak bardzo nie płakałam, jak w momencie, gdy sie z nią żegnałam... ugh, nawet teraz już płaczę, jak o tym myślę. pierwsze dni były strasznie ciężkie, ale po jakichś dwóch tygodniach postanowiłyśmy z mamą i babcią przygarnąć nowego psa. mi było wszystko jedno, co to będzie za pies. po prostu chciałam mieć nowego przyjaciela, mimo że doskonale wiem, że mojej kochanej Jessi nigdy nie zastąpi żaden inny pies, była jedyna w swoim rodzaju. mama jednak chciała, żebyśmy wzięły psa tej samej rasy (maltańczyk), znalazłyśmy rodzinę, której oszczeniła się suczka i w sumie na drugi dzień po rozmowie adoptowałyśmy nowego członka rodziny. nie sądziłam, ze to tak bardzo mi pomoże, nam wszystkim pomogła ta mała istotka. wniósł do naszego domu tak wiele radości, że w jakimś stopniu pomogło nam to pozbierać sie po odejściu Jessi.
OdpowiedzUsuńpewnie Cię zanudziłam, ale musiałam to napisać, ponieważ znam doskonale ból po stracie ukochanego pupila, ale najważniejsze jest wierzyć, ze one nadal w jakiś sposób z nami są. poza tym one teraz są w psim niebie i tam im jest lepiej, nic ich nie boli i są tam szczęśliwe. życzę Ci powodzenia i mam nadzieje, że z czasem ten ból przeminie, chociaż wiem, że to nie jest takie łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że obie traktowałyśmy naszych pupili nie jak psy, ale jak członków rodziny :( powodzenia!
Nie zanudziłaś mnie ani trochę. Doskonale rozumiem co musiałaś przechodzić w maju. Niestety nasze pupile nie mogą nam powiedzieć, że np. źle się czują lub, że coś je boli. Gdyby było inaczej, dużo szybciej wybieralibyśmy się z nimi do weterynarzy.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoją mamę, że tak szybko postanowiła przygarnąć kolejnego psiaka. Ja niestety nie jestem na to gotowa, ale też nie wyobrażam sobie w tym momencie posiadać psa w bloku. Może kiedyś, gdy będę miała domek z podwórkiem, może właśnie wtedy pokuszę się o wzięcie pieska ze schroniska.
Trzymaj się i opiekuj nowym psiakiem równie dobrze jak opiekowałaś się Jessi. ;)